Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2022

Pani, a za ile ten szacunek?

Wychowałam się z czasach, gdy szacunek był droższy niż pieniądze. Gdy wmawiano nam, że pieniądze szczęścia nie dają, gdy stawianie pragmatyzmu ponad ideały spotykało się z powszechnym krytycyzmem. Co najmniej. W czasach, kiedy młody człowiek myślący o własnym biznesie, o sposobie zarabiania pieniędzy w sposób inny niż większość to robiła - był określany jako cwaniak, kombinator, a nierzadko spisywano człowieka na straty. Bez gruntownego wykształcenia, koniecznie wyższego, do niczego w życiu nie dojdzie. Dualizm - pragmatyzm kontra ideały - dzielił automatycznie ludzi na lepszych i gorszych. W zasadzie dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że w tym narzucanym pojmowaniu sukcesu i kariery było bardzo dużo niewiadomych. Przyznaję, że podążyłam tą drogą. Też sądziłam, że studia gwarantują choćby możliwość rozpoczęcia kariery zawodowej i osiągnięcia sukcesu na tym polu, że kolekcja kolejnych "papierów" przybliża mnie do spełnienia się, zrealizowania oczekiwań rodziny, społeczeństwa...

Dlaczego "piękniejmy", a nie "chudnijmy"?

Każdy, kto mnie zna osobiście wie, że nie piszę o obcych mi tematach. Podobnie jest i tym razem. Od niedawna próbuję zupełnie nowych rzeczy, w tym takich, o których marzyłam od bardzo dawna. Chodzi o pisanie. Pamiętam, że w podstawówce zajęłam 3 miejsce w jakimś konkursie poetyckim, ponieważ ułożyłam zabawną rymowankę. A potem rozpoczęłam wieloletnią karierę pisania komercyjnego - pozdrawiam zadowolonych odbiorców.  Pamiętam jak na studiach zaliczałam język angielski i lektorka, w ramach tego końcowego zaliczenia, pytała mnie czym chciałabym się zajmować po studiach. Odpowiedziałam, że chciałabym być pisarką. No nie zostałam pisarką, chociaż gdzieś w duszy nadal mi się to marzy. I ponieważ niedawno usłyszałam, że marzenia nie są po to by się katować rzeczywistością, tylko punktami, do których należy zmierzać - zgodnie z moją prywatną, osobistą zasadą nanokroków, zaczęłam pisać bloga aby wprawiać się nieco i ośmielić.  Pisanie nie jest jedyną nowinką ostatniego czasu. Założyłam...

Złoty środek

Niedawno pisałam, że interesują mnie nowinki technologiczne. Tymczasem życie płata figle i zamiast urządzenia do teleportacji - w stodole mam jeża, a pod dachem nietoperza. A jeszcze wierny i lojalny kot przynosi pod drzwi upolowane myszy i krety. Ktoś mógłby powiedzieć - kobiecie nie dogodzisz. Dogodzisz. Jak zauważy okruszki. Ostatnio planowałam kilka postów na swoją grupę, między innymi z cyklu: mniej technologii to większy kontakt z naturą i co pamiętamy z lekcji przyrody. I pomyślałam sobie, że dbamy o coś dopiero, gdy zaczyna tego brakować, czyli nieco za późno. Wobec tego dbałość przeradza się w walkę, która pociąga za sobą ofiary, zazwyczaj w postaci zdrowego rozsądku.  Chwalebnie jest dbać o przyrodę we własnym zakresie, rozwijać świadomość ekologiczną, pielęgnować dobry kontakt z przyrodą, umieć odczytywać znaki natury, rozumieć procesy choćby w lokalnych ekosystemach. Ba - chwalebnie jest umieć zrobić weki na zimę, o czym jakiś czas temu rozmawiałyśmy z moją przyjaciółką...

Lot na księżyc czy domowe SPA?

Lubię czytać o nowych technologiach, ponieważ mam wrażenie, że kreatywność i twórczość mówią o nas - ludziach, więcej niż raporty GUS . Pasjonaci sztuki prawdopodobnie przewrócą oczami i powiedzą, że Ameryka dawno została odkryta. To prawda. Jednak niezależnie od formy wyrazu imponuje mi determinacja, z jaką ludzie realizują swoje wizje, jak oddają się pasjom, spełniają marzenia. Zastanowiłam się też nad tym, czy to zawsze musi być mega wielki projekt i czy wielkie projekty służą nam wszystkim od razu. Czy może raczej z nieprawdopodobnie wielkiej wizji rodzi się praktyczne rozwiązanie w bólach papierologii dopiero po latach i pod strzechy trafia jako gotowy komercyjny produkt, często odbiegający od intencji twórcy. Pewnie bywa różnie. O powodach tego stanu rzeczy nie piszę w tym miejscu. Na marginesie dodam, że jestem fanką serii Grand Designs .  Zainwestowałam i ja w technologię. Płacąc dziś za instalację paneli fotowoltaicznych i pompę ciepła już wiem, że wchodzę w przestarzałe r...

Świat mówi - Sprawdzam...

Wczoraj wydarzyło się coś..., hm... - milowego chyba. Dostrzegłam związek między wydarzeniami z mojego życia i konsekwencję, z jaką rzeczywistość podsuwa mi kolejne okazje do przepracowania sabotujących moje działania przekonań.  Jestem bardziej zdumiona odkryciem tego mechanizmu niż samą jego treścią. Jakie jego określenia przychodzą mi na myśl? Efekt kuli śnieżnej? Efekt motyla? Dziś przeczytałam wpis na FB jednego z moich dawnych kolegów o tym, z jaką łatwością mówimy naszym dzieciom Nic się nie stało , podczas gdy dla nas drobne potknięcia, uwierania, wypadki i wpadki to duży kłopot. Nazwałam to chorobą unieważniania uczuć. Z pewnością gdzieś to określenie już widziałam. Ale to właśnie z tej choroby wynikają nasze dorosłe, duże problemy. Uczymy się unieważniać własne uczucia i emocje, robimy to swoim dzieciom i w ogóle osobom w naszym otoczeniu. Owszem, nasz dyskomfort będzie rósł, ale my od tej unieważnionej emocji będziemy już tak daleko, że coraz więcej sytuacji w naszym życ...

Zmieniamy się w ... Anglików

Kiedyś mieszkałam w UK. Przez 7 lat. Pamiętam jak na początku brakowało mi polskiego, autentycznego negatywizmu. Wydawało mi, że zadowolony człowiek coś knuje, czegoś ode mnie chce i lepiej zachować czujność. Pytanie How are you? okazało się życzliwym zagajeniem bez podtekstu i nawet bez zainteresowania, ale z czasem pozostawiało lepsze wrażenie niż zdawkowe Cześć czy Dzień Dobry.  Wbrew pozorom taka automatyczna życzliwość pomaga w wyznaczaniu granic i dbania o własną przestrzeń bardziej niż chłodny dystans. A potem wróciłam do Polski... Nie sądziłam, że aż tak wchłonęłam tę mentalność. Początki nowych relacji, zwłaszcza na polu zawodowym, były pasmem lekcji życia. Dziś wspominam to z uśmiechem, ale wtedy byłam przerażona i zdumiona - Jak to? Naprawdę lepszą skuteczność osiąga się stałym prezentowaniem przewagi, siły i władzy? Nie umiałam tego zaakceptować. I nie zaakceptowałam. Zapłaciłam zdrowiem, bo chociaż nie toczyłam walki z innymi - walczyłam z sobą. I o siebie. No ale oc...