Zmieniamy się w ... Anglików
Kiedyś mieszkałam w UK. Przez 7 lat. Pamiętam jak na początku brakowało mi polskiego, autentycznego negatywizmu. Wydawało mi, że zadowolony człowiek coś knuje, czegoś ode mnie chce i lepiej zachować czujność. Pytanie How are you? okazało się życzliwym zagajeniem bez podtekstu i nawet bez zainteresowania, ale z czasem pozostawiało lepsze wrażenie niż zdawkowe Cześć czy Dzień Dobry. Wbrew pozorom taka automatyczna życzliwość pomaga w wyznaczaniu granic i dbania o własną przestrzeń bardziej niż chłodny dystans. A potem wróciłam do Polski...
Nie sądziłam, że aż tak wchłonęłam tę mentalność. Początki nowych relacji, zwłaszcza na polu zawodowym, były pasmem lekcji życia. Dziś wspominam to z uśmiechem, ale wtedy byłam przerażona i zdumiona - Jak to? Naprawdę lepszą skuteczność osiąga się stałym prezentowaniem przewagi, siły i władzy? Nie umiałam tego zaakceptować. I nie zaakceptowałam. Zapłaciłam zdrowiem, bo chociaż nie toczyłam walki z innymi - walczyłam z sobą. I o siebie.
No ale oczywiście zrozumiałam dopiero niedawno, że walka generuje więcej kosztów niż potencjalna wygrana zysków. Zmiana myślenia nie przyszła sama. Mam za sobą książki, warsztaty, szkolenia, terapię. A ostatnio poszerzyłam strefę komfortu i nawiązałam współpracę z jedną z firm w marketingu sieciowym. Miałam dużo obaw, wiadomo. Jestem na początku drogi ale dawno nie czułam się tak dobrze. Zastanowiłam się dlaczego - bo dawno nie czułam się twórcą czegokolwiek. Rozpiera mnie entuzjazm tworzenia: przekazu, relacji, rozwiązań. I jeszcze ta społeczność kobiet. Jestem pozytywnie zaskoczona.
Zauważyłam też, że ludzie zaczynają pracować z własną głową, kiedy żyją z relacji w sprzedaży. Techniki sprzedażowe nie działają. Sprzedawca wie, że wyświadczy przysługę sobie i swoim klientom, gdy stanie się osobą szczerą, transparentną i życzliwą. Jasne, może to zostać odebrane jako forma manipulacji, ale nie mamy całkowitego wpływu, na to, co o nas myślą inni. Skąd w ogóle pomysł, że wszelka życzliwość jest interesowna? Poza tym, ludzie przeznaczają mnóstwo pieniędzy i czasu, aby z podejrzliwego pesymisty o negatywnym nastawieniu do świata zmienić się w osobę szczęśliwą. Tym samym lepszą dla siebie i innych. Czy to jest zakłamywanie rzeczywistości?
Dlatego właśnie przyszło mi do głowy to porównanie, że zmieniamy się w Anglików i uważam, że nie ma w tym nic złego - How are you mate? 😉
Komentarze
Prześlij komentarz