Umiem, więc zrobię

 

Sukces rozumiem jako życie na własnych zasadach. Odkąd pamiętam, słyszałam zdanie, że aby odnieść sukces, trzeba się czymś wyróżniać. To było tak ogólne stwierdzenie, że wydawało mi się nie do zrealizowania. Wyróżniać znaczyło być najlepszym w jakiejś dziedzinie, a potrafię sobie jedynie wyobrazić ile pracy, czasu i talentu kosztuje osiągnięcie mistrzostwa w czymkolwiek. Jaki procent stoi na podium? Procencik. Z różnych powodów. Czasami zależnych od nas. Czasami mniej zależnych, a najczęściej bywa różnie. Jedno jest pewne - mistrz powie, że tylko z zależnych od nas. To go wyróżnia – wierzy w siebie i swoje możliwości. Wierzy w skuteczność swojej pracy. Koncentruje się na celu i po prostu go realizuje.

W zasadzie to nic wyjątkowego. Przecież wielu z nas koncentruje się na celu i go wytrwale realizuje, a mimo to, szczytów nie zdobywa. Przyszło mi do głowy, że jeśli mistrzostwo w danej dziedzinie wymaga wielu poświęceń, to może okazać się zbyt wyczerpujące i … zbędne. Zbędne do życia. Mi osobiście nie zależy na takim mistrzostwie. Wokół tyle się dzieje, że poświęcenie się wyłącznie jednej dziedzinie może wydawać się stratą czasu. Może też wymagać od nas ofiar, których nie chcemy ponosić, np. kariera za rodzinę, czy rodzina za karierę.

Czy w byciu przeciętniakiem jest coś złego? A przeciętniakiem w wielu dziedzinach? Mówi się, że jak znasz się „trochę” na wielu rzeczach, tak naprawdę nie znasz się na niczym. Serio? Większość ludzi jest trochę ekspertami w wielu dziedzinach, a tylko niewielu w wąskich specjalizacjach. Chyba na tym polega nasze życie – na realizowaniu się na wielu polach jednocześnie. Myślę sobie też, że takie gloryfikowanie mistrzostwa bardzo ogranicza inicjatywę do działania większości z nas.

Osobiście bardzo lubię poszukiwania i odkrywanie rzeczy, które mnie cieszą. Owszem, czasem okoliczności popychają mnie do robienia czegoś, czego sobie nie wymarzyłam. Jednak od jakiegoś czasu staram się traktować je jak trampolinę, a nie chomąto. I dzięki temu tych odkryć jest coraz więcej i coraz więcej nowości mnie cieszy i coraz bardziej ośmiela i coraz bardziej otwiera. Mało tego, podziwiam osoby, które potrafią robić różne rzeczy, posiadają spory zasób wiedzy z różnych dziedzin, a jednak to te osoby najmniej doceniają swoje cenne zasoby.

No właśnie – posiadamy cenne zasoby, których często nie jesteśmy świadomi, nie doceniamy ich, korzystamy z nich tak spontanicznie, że nawet nie dostrzegamy ich wartości. Kto z nas nie zna „złotych rączek”, które posiadają niezwykłe umiejętności, ale z jakiegoś powodu marnują potencjał? Może tkwi w nas fałszywe przekonanie, że tylko mistrzostwo jest warte uznania? A co, gdybyśmy wyszli ze swoimi talentami do ludzi i zaczęli się nimi dzielić i wymieniać? Bez oczekiwania sukcesu, czy mistrzostwa. Kto z nas byłby gotowy zaoferować innym swoje przeciętne – naszym zdaniem - umiejętności?

Dodatkowo pojawiła się ta cała sztuczna inteligencja. Nasłuchałam się i naczytałam o tym, że teraz to już nie ma dla nas ratunku. No ale przecież to jej istnienie podkreśla naszą wyjątkowość. Jesteśmy ludźmi. Potrafimy wykonywać wiele rzeczy. Potrafimy współdziałać. Potrafimy współodczuwać. Potrafimy wykorzystywać narzędzia. Poza tym raptem okazało się, że nasze przeciętne umiejętności za chwilę będą na wagę złota.

Nikt zdalnie nie ulepi pierogów. Nikt zdalnie nie pomoże i dotrzyma towarzystwa starszej osobie. Nikt zdalnie nie zaopiekuje się dzieckiem. Nikt zdalnie nie podetnie mi drzew owocowych w moim sadzie. Nikt zdalnie nie uszczelni przeciekającej pralki. Tych praktycznych, manualnych czynności jest masa. Fachowców coraz mniej. Samouków jeszcze mniej. Chętnych do nauki garstka. Tylko przeciętniaków jest mnóstwo 😉 Może warto ten fakt potraktować jak trampolinę?

Wymarzyłam sobie, że potrafimy dzielić się wiedzą i wymieniać umiejętnościami. Tylko w takim zakresie, jaki jest nam aktualnie potrzebny. I wsadziłam to marzenie w konkretne narzędzie, które pozwoli łatwo wyszukiwać osoby, które myślą podobnie i podobnie jak ja są otwarte na taką wymianę. Nie jestem mistrzem w żadnej dziedzinie, ale uważam, że całkiem nieźle radzę sobie w wielu. Co mogłabym zaoferować? Mogłabym pomóc Twojemu dziecku w nauce angielskiego. Mogłabym zawieźć niemobilną sąsiadkę, żeby zrobiła sobie zakupy. Mogłabym odwiedzać samotną babcię, jeśli w jej okolicy nie ma nikogo bliskiego. Pewnie jest wiele takich drobiazgów (w moim odczuciu), które mogłabym zrobić, jeśli ktoś skosiłby mi trawę w  ogrodzie, wyczyścił rynny albo upiekł domowe ciasto. A Ty? Co możesz zaoferować innym i czego potrzebujesz w zamian?

Zostaw komentarz, jeśli podoba Ci się pomysł wymiany przeciętnych umiejętności i chcesz testować takie narzędzie😊

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sztuka nanokroków

Żwir w ustach