Bój się i rób

To hasło "Bój się i rób" usłyszałam chyba na szkoleniu Basi Lech. Pamiętam, że pomyślałam sobie na koniec szkolenia, że faktycznie jedyną opcją w sytuacji strachu jest działanie. I jakie to niesamowicie proste i trudne zarazem, gdy trzeba podjąć aktywność świadomie. Kiedy wątpliwości siadają mi na ramionach i przygniatają do ziemi, kiedy moja interpretacja rzeczywistości staje się toksyczną kumpelą od narzekania i czarnowidztwa - wtedy najlepiej jest działać! Ba! Ale jak?

Najlepiej zgodnie z podszeptem intuicji i wykorzystując własne zasoby. Tak - byłam tu i tam, słyszałam to i owo. Jednak dla kogoś, kto słabo wierzy w siebie, albo nie ma wyraźnego poczucia mocy sprawczej, brzmi to jednocześnie sensownie i abstrakcyjnie. Niby wiem, niby czuję, niby znam siebie, a jednak zapisuję się na kolejne szkolenia i kursy, których często nie kończę, ponieważ to już 10-ty temat, który zaczynam w tym miesiącu. 

Paranoja? No raczej. Ale sukces polega na tym, że nikt obok nie musi mi o tym mówić. Jestem tego świadoma, tylko jeszcze nogi mi się plączą w tym tańcu spełnionego życia. W takich momentach przypominają mi się też słowa zasłyszane kiedyś na studiach filozoficznych - "nie mnóż bytów ponad potrzebę", a także powszechnie znane "mniej znaczy więcej". 

Być może jestem jak dziecko w sklepie z zabawkami i chcę dotknąć wszystkiego? Być może na tym powinno życie polegać - doświadczaj jak najwięcej i bądź szczęśliwa, a jednak czasem od przybytku boli głowa. Wprawdzie mam na myśli wyłącznie możliwości i ciekawostki, które się pojawiają i szkoda mi je puścić, to jednak kłuje mnie czasem uczucie, że byłoby lepiej zdecydować się na coś - wybrać coś i temu poświęć energię i - co najważniejsze - doprowadzić rzecz do radosnego finału. 

Istnieje też ryzyko, że świetnie zaczynam i nie kończę, ponieważ zużywam całą cierpliwość, nudzi mnie proces, czy też cel podejmowanej aktywności dezaktualizuje się. Zatem powinnam zrobić krok wstecz i przyjrzeć się motywacji i planowaniu prawdopodobnie. Być może z gotowym planem łatwej zadbać o konsekwencje w działaniu i lepsze efekty, które przychodzą szybciej? 

Dopuszczam jeszcze możliwość, że chaos w mojej głowie wciąż wywołuje strach, że jutro upadnę, że to, co udało mi się zbudować jest jak domek z kart i wystarczy podmuch, żeby go zmieść z powierzchni. I to też jest nieprawdziwe, ale bywa, że tak czuję. Wtedy właśnie powtarzam sobie - "Bój się i rób" i robię, a gdy robię - ten lęk się rozpuszcza i odkrywam nowe talenty, nowe umiejętności, nową energię do działania. Zaczynam dostrzegać ponownie możliwości i ciekawostki i wyciągam po nie ręce i biegnę do nich i biegnę. Jak chomik w kołowrotku. Tylko, że ja nie lubię chomików.

No to w końcu jak to jest z tym działaniem w strachu? Dobrze jest działać mimo obaw, czy wręcz paraliżującego lęku. A jednak można zatracić się i w takiej wiecznej gonitwie, choć może raczej ucieczce - co byłoby trafniejszym określeniem. Jak się zatem uchronić przed trwonieniem energii na ucieczkę od własnych emocji? Ja znalazłam swój sposób.

Poczułam nareszcie czym jest uważność. To jest taki abstrakcyjny stan, który przychodzi z łatwością dopiero, gdy się w końcu poczuje jego moc. Wiedzieć i rozumieć to za mało. Moje przekonania ciągną mnie stale do kołowrotka. Gdyby nie umiejętność czucia, którą zaledwie rozwijam, nadal histerycznie łapałabym powietrze, próbując nie utonąć w lęku. Rozwijam tę umiejętność zatrzymania się, zanim kolejka górska moich myśli, a potem emocji - runie w dół na oślep, bo zatrzymać nie znaczy zablokować. Jakie to proste, a jakie trudne - ale możliwe i budujące. Jestem ogromnie wdzięczna za to odkrycie. Dziękuję










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Umiem, więc zrobię

Sztuka nanokroków

Czy potrafisz poprosić o pomoc?