Czy mowa jest srebrem, a milczenie złotem?

W ostatnim czasie musiałam podjąć wiele dużych i trudnych decyzji. No ale oczywiście nie samo podejmowanie decyzji jest głównym wątkiem tego wpisu, choć doskonale rozumiem powody, dla których lubimy unikać konsekwencji i odpowiedzialności za własne wybory. Kiedy już zdecydowałam podążać własną ścieżką, zaakceptowałam odpowiedzialność i unikatowość indywidualnej drogi, uświadomiłam sobie, że moja perspektywa to zlepek cech, potencjału, doświadczeń - czyli zasobów, które dziś posiadam. 

Okazuje się, że jak już opanowałam w jakimś stopniu zaufanie do życia, pojawiła się kolejna przeszkoda. Inni. Ich uczucia i ich dobrostan. Kiedyś naiwnie sądziłam, że oddziałuję na innych, że będąc życzliwą, mogę otwarcie wyrazić swoje zdanie, czy podzielić się swoją opinią. Wyobrażałam sobie, że czujemy ludzkie intencje i nie traktujemy wypowiedzi innych jak przytyk czy ocenę nas samych - bardziej jak inspirację niż powinność. 

Być może to był efekt wieloletniego pobytu za granicą i kontaktu z inną mentalnością - nie jestem pewna, ponieważ dziś obawiam się, że chyba się myliłam. Oczywiście nie zawsze, ale inni nauczyli mnie, że jeśli zależy mi na ich dobru, muszę wybierać - złoto czy srebro - milczeć czy mówić. Jeżeli zależy mi na komunikacji i relacji, włączam sito, ale nie interpretacji tylko ilościowe. Jeśli zależy mi na porozumieniu - uruchamiam jakby dwa jednoczesne procesy oceny - jak wybrzmiewa moja wypowiedź i jak ją może odebrać otoczenie (czyli w zasadzie, kto w tego słucha). Przy jednoczesnej modzie na nieocenianie, całkiem dużo tego oceniania, prawda? Mam nawet taki absurdalny żarcik, że gdy Google Maps pyta mnie jak oceniam daną lokalizację, odpowiadam w myślach - staram się nie oceniać.

Zmierzam do tego, że wylewamy dziecko z kąpielą. Ocena, którą chcemy wyeliminować z naszej retoryki (bo przecież nie z procesów intelektualnych), kojarzy nam się z kontrolą, z równaniem wszystkich i wszystkiego do jednego poziomu. Dlatego słusznie, że promujemy indywidualizm, niebieskie ptaki i wolne duchy. Bądźmy sobą. Akceptujmy też fakt, iż nie musimy mieć racji, nie musimy głosić prawdy objawionej, aby powiedzieć cokolwiek. Być może nasze, pozornie nic nie wnoszące do rozwoju cywilizacji zdanie, będzie dla innych tym bodźcem, który rozpocznie jakąś pozytywną przemianę w ich życiu. Mnie się to stale przydarza, że usłyszę, czy przeczytam gdzieś jakieś zdanie, które potrafi tak długo brzmieć mi w głowie, aż otworzy mi się kolejna szufladka. 

I czy jest tak jak pisał Marek Hłasko: (...) Milczeć nie wolno. Milczenie nie jest złotem. Milczenie jest paskudnym kłamstwem. Milczenie jest najpaskudniejszym z kłamstw. Nie wiem czy zawsze. Jednak sprawiło, że powstał dzisiejszy wpis, ponieważ czytając go, poczułam, że tak właśnie jest. Przemilczam coraz więcej, odsuwam się od ludzi, z którymi przemilczam, rezygnuję z relacji, gdy nie mogę swobodnie wyrażać swojej perspektywy. Dlaczego to jest takie ważne? Bo to jestem ja, a po drugiej stronie człowiek, na którym mi zależy. 







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Umiem, więc zrobię

Sztuka nanokroków

Czy potrafisz poprosić o pomoc?