Memento mori czy Carpe diem?
Uświadomiłam sobie ostatnio, że mój mózg już nie przyjmuje złych wiadomości. Robi to samo, co u znudzonego nauką ucznia - wyłącza się i ziewa, jak tylko usłyszy pierwsze sylaby wiadomości. Nie ze strachu co ciekawe. Ta forma rozrywki wychodzi mi już po prostu nosem. Nie jestem w stanie oglądać filmów z tragedią w tle, słuchać dramatycznych wiadomości, ani nawet czytać książek o cudzych problemach. Czy tylko ja tak mam? Odnoszę wrażenie, że negatywizm roznosi się jak choroba. Gierki, manipulacje, półsłówka i wielopoziomowe metafory - wszystko w kontekście panującego Armagedonu. Normalnie wracamy do średniowiecznego Memento mori. No ludzie, serio?
Przerabiałam w weekend po raz kolejny kwestię emocji. Dotarło do mnie, że dominującą aktualnie emocją jest lęk. Nie ma się co dziwić, skoro to kolejny rok piłowania nas czarnowidztwem. Lęk podkopuje wiarę w cokolwiek. Rozgniata nas na płasko na ziemi jak robaka. Co jesteś w takim stanie zrobić? To po co Ci ten lęk. Wiem, co mówię. Przecież ja też tam byłam. Ale wstałam. Nie od razu, a nawet niezbyt szybko, ale udało mi się. Po zaliczeniu, dla przykładu, kilku ataków rwy kulszowej. Dlatego o tym piszę.
To czego dowiedziałam się o lęku? Lęk jest nieprawdziwy. Lęk jest moją interpretacją danej sytuacji. Lęk powstaje z nadmiaru wiadomości i niedoboru informacji. Nadmiaru wiadomości ogólnych i niedoboru informacji o sobie - o własnych zasobach i własnych potrzebach. Po raz kolejny uderzyło mnie to, że jeszcze całkiem niedawno najmniej znaną mi osobą byłam ja sama. Nikt nas nie uczy poznawania samego siebie najpierw. Wielka szkoda, bo trudno wesprzeć innego, gdy samemu się kuleje.
I pomyślałam sobie, że skoro nasze samopoczucie wynika z interpretacji rzeczywistości, to ja sobie zaczynam interpretować rzeczywistość pozytywnie. Trudności postrzegam jako nowe szanse, a zagrożenia jako sygnał do uwzględnienia zmian w sposób, który mi odpowiada. Czy zakłamuję rzeczywistość? Nie. Nie mówię, że jest wszystko super. Zmieniam tylko stosunek. Nie zaprzeczam faktom, tylko nie zgadzam się na przyjęcie nachalnej i szkodliwej dla mnie interpretacji. Bo mogę. Bo tak mi lepiej. Bo tak chcę. Zamiast Memento mori wybieram Carpe diem.
Komentarze
Prześlij komentarz