Motywacja jest bez sensu

Pierwszy raz od dawna zachciało mi się. Zachciało mi się działać, zachciało mi się robić coś dla przyjemności, zachciało mi się poszerzać strefę komfortu, zachciało mi się spoglądać na stare sprawy z innej perspektywy. Być może tę mobilizację spowodowała aktualna sytuacja, a być może w końcu dorosłam do podejmowania decyzji dobrych dla mnie. A może i jedno i drugie. 

W ostatnim czasie wyrastają na mojej drodze sytuacje i okoliczności, których albo wcześniej nie umiałam dostrzec, albo się nie pojawiały. To jest trochę tak, jakbym włożyłam okulary z innymi filtrami. Raptem nowe wyzwania nie są przeszkodami rzucanymi mi pod nogi, tylko okazjami do przetestowania innych niż zwykle rozwiązań, czy nabycia nowych umiejętności. Wprawdzie zawsze byłam gotowa uczyć się czegoś nowego, ale jednak z inną intencją. Stałam się bardziej otwarta. Okazuje się, że większość spotkań z drugą osobą wnosi nową wartość. Nawet jeśli tą wartością byłoby utwierdzenie się w przekonaniu, że coś nie jest dla mnie. Marnowanie czasu? Nigdy. To znaczy dla mnie. 

Otwierając się na świat, sama stałam się widoczna. Moje umiejętności, mój sposób patrzenia na rzeczywistość, mój sposób wchodzenia w relację z drugim człowiekiem - nie muszę o tym wszystkim opowiadać. Czy otwieranie się i odsłanianie jest trudne? Bywa na początku, ale przynosi więcej korzyści niż strat. I znów - czy coś jest korzyścią czy stratą - ja o tym decyduję. Decyduję. 

I co spowodowało, że polubiłam tę dynamikę i różnorodność? Wiem czego chcę. Wiem dokąd chcę dojść. Wiem, jak chcę, aby wyglądało moje życie. Ktoś może powiedzieć - coś późno. Takie mam tempo widocznie. Cieszę się ze swoich małych i dużych sukcesów. Okazuje się, że jeśli sama ich nie dostrzegę, nikt inny nie pokaże mi ich palcem. Cieszę się ze swoich nanokroków przybliżających mnie do moich celów. Rozumiem, że lepiej jest zbudować wizję, wyznaczyć sobie cele i ruszyć, niż stanąć na starcie wyścigu. Wypisałam się z rywalizacji, nie opieram się, nie bronię swojego stanowiska - po prostu sprawdzam. 

To dlaczego piszę, że motywacja jest bez sensu? Przecież motywacja to gotowość do działania. Bo o motywacji mówi się głównie w kontekście działania z zewnątrz. Bo zbyt często proces rozwoju zaczyna się od motywacji, od wzbudzania gotowości do działania. A ja myślę, że gotowość pojawiła się u mnie samoistnie, gdy kliknęło mi jaka jest faktycznie kolejność procesu. Pokonałam pewną drogę do gotowości do działania, o której dziś piszę. Nie zachciało mi się działać, bo coś mnie uwierało. Gdy nareszcie dotarło do mnie, że coś mnie uwiera, dopiero wtedy zaczęłam tego szukać. To był i nadal jest długotrwały proces. Mój prywatny i osobisty. Dlatego uważam, że to, co dziś rozumie się pod pojęciem motywacji jest bez sensu. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Umiem, więc zrobię

Sztuka nanokroków

Żwir w ustach