Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2022

Ladaco Social Media

Przyjaźń, podobnie jak miłość, nie jest łatwa. W ostatni weekend spotkałam się z moimi dziewczynami ze studiów. Mamy taki super zwyczaj spotykania się raz lub dwa razy w roku w jakimś fajnym miejscu. Tym razem w Trójmieście. Jest nas 7. Każda inna. Każda zajmuje się czymś innym. Każda ma totalnie inne życie. Każda idzie absolutnie swoją, indywidualną drogą. To inspiruje i dodaje otuchy, bo widzę, że można dobrze żyć na wiele sposobów. Nie ma jednego patentu na dobre życie. Trzeba je sobie zbudować. Co dają mi te spotkania? Odcinam się od codzienności, dużo się śmieję, dużo żartuję, dużo gadam. Jestem super prawdziwa, zdejmuję ugrzecznione maski. Można powiedzieć, że proces socjalizacji ponosi klęskę. Przegaduję swoje sprawy w bezpiecznym towarzystwie - wiem, że nikt nie ma złych intencji, nawet, gdy się nie zgadzamy. Idylla?  To zależy. Od nas. Wydawało mi się, że jeśli mam dobre intencje mogę powiedzieć wszystko każdej z nas. Takie przyjęłam założenie. Nadal mogę ale już chyba nie...

Czy optymiści martwią się mniej?

Czasami czuję się jak na huśtawce i przeskakuję z jednej skrajności w drugą. Raz jestem pełna optymizmu i wiary w pomyślność, a raz zapadam się w otchłań przygnębienia i marazmu. Raz widzę wszędzie możliwości i szanse, a innym razem zagrożenie i bierność. Zastanowiłam się nad tym, bo nie cierpię żyć w poczuciu zagrożenia, zwłaszcza, gdy niebezpieczeństwo wyłazi z różnych zakamarków jak złodziej. Zwłaszcza, gdy problemy, które przede mną wyrastają idą w parze z przekazem klęski, a nie bodźcem do zmiany czy korekty aktualnej perspektywy. Boli mnie żołądek, gdy myślę o konsekwencjach aktualnych zagrożeń i ta myśl wcale nie dodaje mi siły do działania. No właśnie - myśl.  To tylko myśl. To aż myśl. Myśl nie jest faktem. Myśl może nawet nie być moja. Mogę myśleć cudze myśli. Mogę mielić w głowie cudze myśli. Mogę wyprzeć własne dążenia i cele, ponieważ paraliżują mnie cudze, negatywne myśli, które zaczynam traktować jak własne. Gdy to piszę, w głowie pojawia mi się automatycznie cudza m...

Motywacja jest bez sensu

Pierwszy raz od dawna zachciało mi się. Zachciało mi się działać, zachciało mi się robić coś dla przyjemności, zachciało mi się poszerzać strefę komfortu, zachciało mi się spoglądać na stare sprawy z innej perspektywy. Być może tę mobilizację spowodowała aktualna sytuacja, a być może w końcu dorosłam do podejmowania decyzji dobrych dla mnie. A może i jedno i drugie.  W ostatnim czasie wyrastają na mojej drodze sytuacje i okoliczności, których albo wcześniej nie umiałam dostrzec, albo się nie pojawiały. To jest trochę tak, jakbym włożyłam okulary z innymi filtrami. Raptem nowe wyzwania nie są przeszkodami rzucanymi mi pod nogi, tylko okazjami do przetestowania innych niż zwykle rozwiązań, czy nabycia nowych umiejętności. Wprawdzie zawsze byłam gotowa uczyć się czegoś nowego, ale jednak z inną intencją. Stałam się bardziej otwarta. Okazuje się, że większość spotkań z drugą osobą wnosi nową wartość. Nawet jeśli tą wartością byłoby utwierdzenie się w przekonaniu, że coś nie jest dla mn...